ochotnik Stifter Władysława
Rok 1939 pełen klęsk i nieszczęść, jakie spadły na naszą biedną Ojczyznę – rok ten oraz następny dał nam możliwość naocznie sprawdzić barbarzyńskie zasady komunizmu z chwilą wkroczenia Czerwonej Armii, na tak częste krwią i łzami zraszane Ziemie Polskie. Miejsce mego pobytu w chwili objęcia rządu przez Władze Sowieckie zwie się Gródek Jagielloński. Będąc blisko Lwowa, słyszałam jak bohatersko bronił się nasz Lwów przed nawałą bandy hitlerowskiej. I na pewno nie dostałby się w ręce wroga, gdyby nie ohydny podstęp ze strony Rosji, która szła nam na pomoc, każąc złożyć broń naszym bohaterom, których wzięli do niewoli. Zostaliśmy schwytani w potrzask, z którego wyjścia już nie było.
Do miasta, w którym mieszkałam , [Sowieci] wkroczyli 20 września. Wygląd zewnętrzny żołnierzy przejeżdżających miasto świadczył o bardzo niskim poziomie kultury. Widok był godny pożałowania; poplamione, obłocone i obstrzępione mundury. Twarze ich zarośnięte, spojrzenia dzikie, nieprzyjazne, robiły na przechodniu bardzo ujemne wrażenie. Po zakwaterowaniu się w domach prywatnych, skąd wpierw wyrzucono spokojnych mieszkańców miasta, przy tym konfiskując większą część mebli i rzeczy.
Rozporządzenia władz brzmiały następująco: że weszli oni na terytorium Polski by zaprowadzić ład i spokój w kraju, wyzwalając naród spod prawa burżuazji polskiej, że raz noga Czerwonej Armii postawiona na tych ziemiach jest znakiem, że raz na zawsze dostały się pod ich panowanie. Rządy ich polegały na tym, że zabierali ludziom dobytek i ziemie, tworząc kołchozy, domy mieszkalne też zabrano na własność rządu. Wszystkich z posad zwolniono, przymuszając do pracy na szosach, drogach lub kołchozach.
Propagandę szerzyli po wszystkich zakątkach miast i wsi. Urządzali codziennie zebrania zwane mitingami, zmuszając wszystkich mieszkańców do uczęszczania na nie, głosili o dobrobycie i wysokim poziomie kultury w Rosji, czego świadectwem był niemiły ich wygląd zewnętrzny. Zadawali kłam własnym swych słowom, a niecne ich wyczyny pastwiących się nad bezbronną ludnością, podkreślały poziom ich wysokiej kultury.
Warte uwagi były utworzone kooperatywy, po zrabowaniu wszystkich sklepów, gdyż wolny handel został surowo wzbroniony, pod którymi tłoczyły się masy ludzi żądnych kawałka mydła lub kilograma cukru. Straszne to były czasy, aż wspomnieć przykro nieszczęśliwych ludzi stojących już od 2-3 w nocy do 9 tej nieraz wieczór, a często wracających z próżnymi rękami, gdyż w kooperatywach zabrakło wydawanych produktów, lub z własnego kaprysu przestano wydawać. Nie było domu do którego by się nie wkradł niedostatek. A zebraniom i agitacjom nie było końca. Trzeba zaznaczyć, że agitatorzy byli opłacani przez rząd.
W październiku urządzono wybory. Jak się odbyły nie wiem, gdyż nie głosowałam, będąc w szkole. Wiem tylko, że zmusili wszystkich do oddania głosu, grożąc aresztowaniem i wygnaniem na Sybir.
Przed Nowym Rokiem nastąpiły masowe aresztowania i rewizje zaczęto się od Policji, nie było nocy spokojnej w której nie zabrano jakąś nową ofiarę, którą zabierano na 5-cio minutowe śledztwo, z którego nie wracali już nigdy. Pozostał po nich głuchy płacz matek żon i dzieci osieroconych. W jednym z transportów znalazłam się ze swoją rodziną, z głuchą rozpaczą żegnając na długie lata Ojczysty kraj.
Stifter Władysława
jej odręczne wspomnienia: TUTAJ