Jednym ze sposobów pozyskania środków na działalność zrzeszeń działających w podziemiu jest pozyskanie siłą i przemocą mienia zwłaszcza państwowego. Ukraińcy mieli w tym bogate doświadczenie. W połowie lat 20. XX wieku na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej swoistą sławę zdobyła tzw. „lotna brygada” Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO). Powołał ją komendant krajowy UWO, Julijan Hołowinskyj, ps. „Dubyk”. W samym tylko 1925 roku „lotna brygada” ograbiła dwa ambulanse pocztowe pod Kałuszem, wozy pocztowe pod Bohorodczanami i Dunajowem, urząd skarbowy w Dolinie, pocztę w Śremie i Pocztę Główną we Lwowie, gdzie ukradli 100 tysięcy złotych.
W 1929 roku UWO weszła w skład Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) jako jej Wydział Bojowy. W ciągu następnych dwóch lat OUN przeprowadził szereg napadów m.in. na wozy pocztowe pod Bełzem, Birczą, Bóbrką i Peczeniżynem, na Bank Ludowy w Borysławiu i pocztę w Truskawcu, zabijając lub raniąc kilka osób.
Przygotowanie
W 1932 r. kierownictwo OUN zleciło przeprowadzenie kolejnego napadu prowidnykowi krajowemu Bohdanowi Kordiukowi, ten zaś nakazał wykonać napad wypróbowanym działaczom: Mykole Jasinśkiemu, Romanowi Szuchewyczowi, Mykole Łebedowi.
Po przeprowadzeniu rozpoznania, postanowiono okraść Urząd Pocztowy i Urząd Skarbowy w Gródku Jagiellońskim mieszczący się w budynku Sądu Grodzkim, który nie miał żadnej ochrony.
Mieli nadzieję zdobyć tam łup rzędu około 50 tysięcy złotych. Do napadu wyznaczono bojówkę w sile aż 12 ludzi, uzbrojonych w broń krótką. W przygotowaniach wyróżnił się zwłaszcza prowidnyk drohobycki OUN Zenon Kossak. Żadna z wymienionych wyżej osób z OUN nie zamierzała jednak narażać swej osoby na niebezpieczeństwo uczestnictwa w napadzie, więc wybrano do tego celu młodych ludzi bez doświadczenia bojowego, choć nie zabrakło też tych wypróbowanych wcześniej jak Wasyl Biłas i jego wuj Dmytro Danyłyszyn. Dowódcą został Stepan Dołynśki.
Dwunastka napastników miała działać w czterech zespołach. Pierwszy miał wedrzeć się do biura poczty, drugi do mieszczącej się w tym samym budynku kasy skarbowej, zadaniem trzeciego było opanowanie biura telefonicznego. Czwarty w tym czasie miał pozostać na ulicy, zabezpieczając odwrót.
Napad w dniu 30 listopada 1932 roku
Zapewne celem odciągnięcia uwagi policji od napadu grupa wyrostków powybijała szyby na przedmieściach w domach żydowskich. Wskutek tego, rozpoczęły się na rynku Gródka bójki między studentami polskimi a żydowskimi, które przyjechała ukrócić właśnie policjanci.
Tymczasem w budynku Sądu Grodzkiego przed godziną 17:00, woźny straży skarbowej, Jan Klimczak szybkim krokiem udał się w stronę urzędu pocztowego. Przy wejściu usłyszał dobiegające z wewnątrz podejrzane hałasy. Przekroczył próg urzędu i ujrzał gromadę uzbrojonych mężczyzn. Jeden z nich wrzasnął: „Ruki wgoru!”, poczym strzelił woźnemu w pierś, a ten osunął się na ziemię.
Szacuje się, że nie dwunastu, a tylko ośmiu bojowników OUN, uzbrojonych w broń palną i z zakrytymi twarzami wkroczyło do budynku.
W pierwszej kolejności ostrzelali centralę telefoniczną. Telegrafista Marian Stankiewicz cudem przeżył. W urzędzie skarbowym zranili naczelnika Kohmana, kasjera Dębickiego. Próbowali tam otworzyć kasę skarbową, ale ta na szczęście była zamknięta. W celu zastraszenia pracowników i klientów obu urzędów, zaczęli bez opamiętania strzelać w tym nawet do osób, które podniosły ręce do góry. Zranili łącznie osiem osób. Jedna z nich, woźny Ludwik Kołacz zmarł następnego dnia w szpitalu.
Na odgłos strzałów naczelnik Mieczysław Marszalik chwycił za słuchawkę telegraficzną, sądząc że odezwie się telegrafista i zaczął wzywać pomoc. Okazało się jednak, że głos usłyszano w urzędzie miasta, bowiem napadnięty telegrafista nie zdążył rozłączyć poprzedniej rozmowy urzędu z aparatem naczelnika. Tak przypadkiem szybko o napadzie dowiedziało się całe miasto.
Napastnicy włamali się do kasy, gdzie znajdowała się tylko urzędnik Maria Vogelgesgang i po krótkich poszukiwaniach znaleźli pieniądze. Byli zawiedzeni, bowiem ich łup wyniósł tylko 3232 złotych i 15 groszy. W tym czasie w pokoju znajdowało się więcej pieniędzy, których napastnicy nie zauważyli. Kasjer chcąc wysłać do Lwowa pieniądze, postanowił te pomięte „wyprasować” i dał je pod poduszkę na krześle. Kilka worków bilonu stało też na podłodze, tego też nie zauważyli.
Członkowie OUN szybko opuścili budynek. I wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Śmiertelnie ranny Klimczak podźwignął się na nogi. Poruszał się z trudem – miał wewnętrzny krwotok, a kula przeszyła mu płuca i naruszyła kręgosłup. Mimo to ruszył za napastnikami. Słaniając się na nogach dotarł do wyjścia. Na ulicy bez wahania uniósł broń i zaczął strzelać.
Uciekający odpowiedzieli bezładnym ostrzałem. Woźny, nie zważając na ostrzał i ból, dalej prowadził ostrzał. Józef Klimczak okazał się świetnym strzelcem. Posługiwał się bronią dość lichego kalibru (7,65 mm), mimo to osiągnął zdumiewające wyniki. Oddał 7 strzałów raz po razie i trafił aż sześciu napastników. Padli śmiertelnie ugodzeni terroryści Berezynśkyj i Staryk, jeden od razu, drugi postrzelony biegł jeszcze ale potem upadł i zmarł.
Ich koledzy – Kupećkyj, Kuspiś, Maszczak i Żurakiwśkyj odnieśli rany a Danyłyszyn, wcześniej sam pokaleczył się dotkliwie szkłem w trakcie niszczenia biura poczty.
Bojówkarze pomagali uciekać rannym towarzyszom, a Klimczak cofnął się do wnętrza poczty. Ostatkiem sił zdołał jeszcze dotrzeć do telefonu i wezwać pomoc lekarską oraz policję.
Pościg
Już kilkanaście minut po napadzie okoliczne jednostki policji otrzymały polecenie włączenia się do poszukiwań w podległym ich rejonach. Na drogach przelotowych ustawiono blokady a uzbrojone patrole przeszukiwały dworce i lasy.
Uciekający bojówkarze podzielili się na mniejsze zespoły. Danyłyszyn i Biłas udali się na stację kolejową w Glinnej Nawarii. Napotkali tam dwóch policjantów, przodownika Kojata i posterunkowego Sługockiego. Przestępcy wezwani do wylegitymowania się wydobyli broń i oddali strzały. Kojat został zabity, a posterunkowy Sługocki odniósł ciężką ranę.
Danyłyszyn i Biłas zbiegli. Ruszyła za nimi obława policyjna, posiłkowana przez miejscową ludność. Przez całą noc i ranek policja ścigała napastników.
Kierunek ucieczki wskazywał Karpaty. Dwóch przestępców złapano we wsi Rozwadów. Po kilkudziesięciu godzinach dwaj następni zostali pochwyceni koło wsi Weryń przez ruskich chłopów, którzy przekazali ich w ręce stróżów prawa. Okazało się, że w ciągu nocy uciekli prawie 40 km od miejsca zdarzenia. Danyłyszyn zdołał jeszcze ciężko postrzelić dowódcę wiejskiej gromady, Andruchiwa. Zrządzeniem losu ów obywatel okazał się członkiem OUN, działającym w przeświadczeniu, że ściga zwykłych przestępców, ponieważ polskie władze rozpuściły plotkę, że poszukiwanymi są Polacy, którzy okradli ukraińską spółdzielnię.
Dalsze działania policji doprowadziły do kilku dalszych zatrzymań, zarówno wśród uczestników napadu, jak i ich zleceniodawców. Niemal wszyscy zostali złapani i postawieni przed sądem. Większość dzięki płatnemu donosicielowi policji – Mykole Motyce.
Rozprawa i wyroki
Śledztwo pozwoliło polskim służbom wyjaśnić także inne przestępstwa, w które byli zamieszani członkowie OUN.
W toku śledztwa Biłas i Danyłyszyn przyznali się nie tylko do udziału w napadzie na pocztę w Gródku Jagiellońskim, ale też do zabójstwa posła na Sejm RP Tadeusza Hołówki, które miało miejsce ponad rok wcześniej.
Ich rozprawa we Lwowie trwała cztery dni (17–21 grudnia 1932 roku). Śledztwo i rozprawa pozwoliły złapać innych działaczy OUN.
Było widać, że nie uzgodnili między sobą, co mają mówić. Danyłyszyn brał nawet całą winę za skutki napadu i za zastrzelenie Kojaka i na siebie, by bronić innych. Obaj zostali skazani na karę śmierci i straceni przez powieszenie w więzieniu we Lwowie następnego dnia po zapadnięciu wyroku. Wywołało to sprzeciwy i wiece społeczności ukraińskiej w Polsce oraz Kościoła Greckokatolickiego. Tak oto straceni zostali ci, którzy zgodzili się na udział w napadzie za pieniądze na zakup krowy i prosięcia.
Mariana Żurakiwśkiego, również odpowiedzialnego za napad i aresztowanego w Stanisławowie, skazano na najwyższy wymiar kary w oddzielnym procesie, lecz prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki złagodził mu karę do 15 lat więzienia.
W następnym roku we Lwowie miały miejsce kolejne rozprawy. Tym razem kary nie były zbyt surowe. Uczestnik napadu Mychajło Kuspiś skazany został na 5 lat więzienia. Trzech sprawców Mykołę Motykę, Jarosława Biłasa i Maszczaka skazano tylko na 2 lata więzienia. Dwóm kolejnym Capowi i Kowalukiwnemu darowano karę ze względu na młody wiek. Za to prowidnykowi drohobyckiemu Zenonowi Kossakowi wlepiono karę w wymiarze 8 lat.
W 1936 roku we Lwowie odbył się proces dowódcy bojówki Stepana Dołynśkiego gdzie dostał karę 8 lat więzienia, a także jednego z organizatorów napadu, odbywającego już karę dożywotniego pozbawienia wolności za udział w przygotowaniu zamachu na ministra Bronisława Bierackiego, Mykoły Łebeda i dorzucono mu jeszcze 12 lat odsiadki.
Skutki napadu
Napad na urząd pocztowy i urząd skarbowy w Gródku Jagiellońskim był jednym z najgłośniejszych w międzywojennej Polsce. Członkowie OUN ukradli stamtąd niewiele pieniędzy w stosunku do ilości, która tam była. Zginęły cztery osoby, w tym dwóch napastników, a inni zostali ranni.
Niepowodzenie napadu na pocztę w Gródku Jagiellońskim rozpoczęło ciąg wewnętrznych czystek w szeregach OUN. Kierownik Krajowej Egzekutywy OUN, Bohdan Kordiuk został zmuszony do ustąpienia ze stanowiska, na którym zastąpił go Stepan Bandera. Pomysłodawca i główny organizator napadu, Mykoła Łebed, w obawie przed karą dyscyplinarną za niepowodzenie napadu, uciekł do Czechosłowacji, a następnie do Berlina, gdzie odbył się nad nim sąd koleżeński. Tam dano mu możliwość odkupienia winy i kazano przygotować, jak się okazało do zamachu na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego.
OUN zapewnie dowiedziało się o donosicielu policji. Brat Wasyla Biłasa, Włodzimierz w lipcu 1937 r. w Truskawcu próbował zabić Mykołę Motykę. Nie udało mu się to, ponieważ zacięła mu się broń.
Napad na pocztę w Gródku ocenił ukraiński historyk Iwan Kedyn. Jak napisał: „[napad] był pożałowania godną wyprawą z przerażającymi następstwami, całkowicie nieproporcjonalnymi do wszelkich moralnych, czy materialnych korzyści: w naskoku tym zdobyto zaledwie worek bilonu – w sumie 3000 zł; a do tego jeszcze utracono go w czasie ucieczki…
Na napadzie zyskał tylko Stefan Bandera. Usunięcie przez Konowalca Kordiuka i popadnięcie jedynego kandydata na przywódcę w kraju, Mykoły Łebeda w niełaskę, otworzyło mu drogę do wodzostwa. A z nieudolnych straconych przestępców, uczestników napadu w Gródku zrobił męczenników ukraińskiej sprawy narodowej.
Upamiętnienie przestępców
W 2003 roku przed budynkiem dawnego Sądu Grodzkiego w Gródku, gdzie mieści się siedziba rejonowej administracji państwowej odsłonięto „Pomnik bojowników za wolność Ukrainy”. Pomiędzy kamiennymi stożkami umieszczono rzeźbę z postaciami czterech terrorystów, którzy ponieśli śmierć: dwóch zabitych w czasie napadu i dwóch straconych po nim. Na tablicy umieszczono napis: „Tutaj, 30 listopada 1932 roku, bojownicy UWO-OUN: Wasyl Biłas, Dmytro Danyłyszyn, Jurij Berezyński i Wołodymyr Staryk dokonali bohaterskiego czynu w walce za wolność i niezależność Ukrainy: zbrojnego napadu w Gródku na budynek pocztowo-sądowy polskiego reżimu okupacyjnego”.
Pytanie, czy napad celem kradzieży pieniędzy, połączony ze strzelaniem bez potrzeby do ludzi to bohaterski czyn i w dodatku czy miał coś wspólnego z walką o wolność Ukrainy, pozostawiam bez odpowiedzi.
We wrześniu 2018 roku wyszło na jaw, że greckokatolicki ksiądz i kapelan wojska ukraińskiego Mychajło Hredil reżyseruje film krótkometrażowy na temat napadu na pocztę w Gródku Jagiellońskim. Dofinansowały go władze obwodu lwowskiego. W grudniu tego samego roku ukazał się pierwszy zwiastun filmu, który określony został przez środowiska kresowe mianem antypolskich.
Opracowano na podstawie:
– Lucyna Kulińska „Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922–1939”, Kraków, 2009,
– Grzegorz Rossoliński-Liebe „Bandera. Faszyzm, ludobójstwo, kult. Życie i mit ukraińskiego nacjonalisty” tłum. Sebastian Szymański. Warszawa, 2018,
– Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi Polonia Chrystiana Andrzej Solak „Wściekłe psy” z OUN (https://www.pch24.pl),
– Tajny Detektyw „W ogniu!”, nr 49 z 04.12.1932 r.,
– www.policja.gov.pl „Krwawy napad”,
– Edward Prus „Stefan Bandera (1909-1959) Symbol zbrodni i okrucieństwa, 2004 r.,
– Dziennik Białostocki „Zbrodniczy napad na pocztę w Gródku”, nr 333 z 1932 r.,
– Katolik „Rewolwerowe Porachunki wśród terrorystów ukraińskich”, nr 169 z 1937 r.,
– Sztandar Polski i Gazeta Rybnicka „Proces o napad bandycki w Gródku”, nr 147 z 1932 r.,
– Narodowe Archiwum Cyfrowe.