Przejdź do treści

bitwa pod Gródkiem 1655 r.

  • przez

W sierpniu 1655 roku na obszar, nad którym sprawowały pieczę wojska Rzeczypospolitej wkroczyło kilkudziesięciotysięczne wojsko rosyjsko-kozackie dowodzone przez Wasyla Szeremietewa i Bohdana Chmielnickiego.
W krótkim czasie wojska te podeszły aż pod Kamieniec Podolski, którego dzięki skutecznej obronie pod dowództwem starosty kamienieckiego, Piotra Potockiego, nie udało im się zdobyć. Wojska Chmielnickiego odstąpiły od zajęcia twierdzy i ruszyły przeciwko wojsku koronnemu, dowodzonemu przez ojca Piotra, hetmana wielkiego koronnego Stanisława „Rewera” Potockiego, pustosząc wszystko przed sobą.

Hetman, osamotniony w wojnie z Kozakami i Moskalami, próbował im się przeciwstawić. Miał on przy sobie zaledwie kilka tysięcy jazdy, w tym lekkie chorągwie tatarskie. Ze względu na dużą różnicę sił wojska polskie były w stanie jedynie opóźniać marsz nieprzyjaciela, który nieustannie spychał je na zachód. Nie mogło zmienić biegu wydarzeń rozbicie 30 chorągwiami porucznika hetmańskiego Wojłowicza przedniej straży nieprzyjaciela pod Buczaczem, bowiem po tym zdarzeniu został zapędzony przez przeważające siły do rzeki Seret, gdzie utracił część wojska i musiał wycofać się do obozu polskiego pod Glinianami.
W tym czasie wojska Chmielnickiego i Szeremeta weszły na Podole, zajmując część twierdz siłą a część dzięki zdradzie Rusów bez walki, by potem je spalić a szlachtę zabrać w niewolę.
Gdy dowiedzieli się, że wojsko polskie zamierza wycofać się do Lwowa, zaprzestali pustoszenia Podola i wszystkimi siłami pospiesznie ruszyli do tego miasta.

Wobec ogromnej przewagi nieprzyjacielskiej, opuścił Potocki w dniu 20 września obóz gliniański w kierunku na Biłkę i Krzywczyce, a dwa dni potem przybył do Lwowa. Przyniósł tam wieść o spaleniu Podhajec i o pogoni za jego wojskiem.
Siły koronne oceniano między cztery a siedem tysięcy a wojska nieprzyjaciela nawet na sto tysięcy. Potocki liczył jednak, że powiększy swoje szczupłe siły dzięki pospolitemu ruszeniu szlachty województwa wołyńskiego i ziemi chełmskiej i przemyskiej.
W oczekiwaniu na pomoc i jednocześnie by móc niepokoić postępy wojsk kozacko-moskiewskich stanął najpierw za Lwowem następnie za przeprawą pod Kamieniobrodem, by ostatecznie założyć obóz pod Gródkiem, sądząc, że Chmielnicki zatrzyma się pod Lwowem.
Polacy stanęli między Gródkiem a Kamieniobrodem po zachodniej stronie rozległego stawu. Położenie obozu polskiego było bardzo korzystne. Przyroda osłaniała go od strony Lwowa. Nieprzyjaciel, chcąc dotrzeć do obozu, mógł to uczynić tylko w dwóch miejscach, albo na północ od stawu przez bagna pod Kamieniobrodem albo na południe przez obwarowany wałem i palisadą w czworobok Gródek, który Potocki obsadził swoimi żołnierzami. Wojska kozacko-moskiewskie chcąc dostać się do obozu, musiałyby opanować miasto, przejść przez groblę między stawem a bagnistym jarem, przez który płynie Wereszyca. Rzeka w tym miejscu była jedynym przejściem w kierunku drozdowickich pól, gdzie rozłożył się polski obóz ze znacznym taborem wozów.
Tymczasem Chmielnicki nie zastawszy w dniu 27 września polskiego wojska pod Lwowem i powstrzymany przez obrońców miasta pod dowództwem Krzysztofa Grodzickiego, kazał podpalić przedmieścia i wsie. Dowiedziawszy się o miejscu obozu hetmańskiego pod Gródkiem pozostawił część wojska i sam wraz Moskalami pod dowództwem Buturlina ruszył w jego kierunku.
Przez cały dzień 28 września Polacy patrzyli na ruchy ich wojsk, nie sądząc, że to jest wyprawa na nich samych. Już wieczorem wojska te stanęły pod Gródkiem wobec czego czaty polskie cofnęły się do obozu.
Chmielnicki rozeznał się w trudności dostępu do obozu i postanowił użyć postępu celem wygrania bitwy.
Podczas gdy oddziały kozacko-moskiewskie rozkładały się po zachodniej stronie stawu, kilku ochotników wsiadło na czółna rybackie i szuwarami dotarło do Gródka w miejscu najmniej strzeżonym. Jasna noc sprzyjała wyprawie, a wysiadłszy z łodzi niepostrzeżenie na brzeg, podpalili kilka najbliższych chat. Płomienie były z kolei dla sił Chmielnickiego znakiem do szybkiego działania. Polacy, w tym żołnierze nie sądzili by pożar był skutkiem czyjegoś działania i przystąpili tłumnie do jego gaszenia. Wskutek tego wały pozostały prawie bez obrońców, na co liczył nieprzyjaciel i uderzył wojskiem na wały, bez trudu opanowując bramę lwowską. Następnie wdarł się do wnętrza miasta, nacierając na nieprzygotowanych i bezbronnych ludzi, podpalając cały Gródek. Wśród płomieni rozpoczęła się rzeź mieszkańców, a żołnierze zginęli w walce.  Komu się udało, to uciekł przez groblę w kierunku polskiego obozu.
Nacierający sądzili, że uda się im zająć i tę groblę, jednak polski żołnierz wysłany z obozu wstrzymał nawałę i całą noc odpierał wszystkie kozacko-moskiewskie próby przejęcia grobli.
W dniu 29 września Buturlin i Chmielnicki widząc, że nie zdołają przejść przez groblę, postanowili spróbować natarcia w innym miejscu, przez bagna pod Kamieniobrodem. W tym celu rozebrali chaty sąsiednich wiosek i utworzyli pomost przez bagna. Polacy z chorągwi dragońskich pod dowództwem pułkownika Demułta próbowali temu przeszkodzić, ale ich siły były za słabe.
Do południa pomost był gotowy, więc wojska kozacko-moskiewskie rzuciły się na obrońców i rozbiły chorągwie Demułta, a ich dowódca zginął. Pozostali cofnęli się do polskich sił.
Potocki całą swą szczupłą siłę ustawił w szyku bojowym. Środek trzymały chorągwie hetmańskie, następnie wojewody kijowskiego Jana Zamojskiego, podczaszego koronnego i wojewody czernichowskiego Krzysztofa Tyszkiewicza. Oba skrzydła zajęły chorągwie dragońskie i pancerne. Wozy taborowe odesłał w kierunku Jaworowa.

Wojska kozacko-moskiewskie uderzyły ze wszystkich stron na Polaków stojących wśród bagien i stawów Gródka. Pierwsi ruszyli Moskale w sam środek. To natarcie Polacy wytrzymali, zmuszając ich do odwrotu. Następnie sami przeszli do natarcia. Na ich nieszczęście w tym czasie przeprawili się Kozacy. Przewaga wroga tak wzrosła, że Polacy dostali się między dwa skrzydła nieprzyjaciela.
Zaskoczony hetman Potocki natychmiast nakazał swym oddziałom odwrót ku swoim skrzydłom, które już też były w niebezpieczeństwie. Początkowo wojska koronne wycofywały się zachowując należyty porządek,  jednak runęła na nie już cała nieprzyjacielska jazda zarówno od strony Kamieniobrodu jak i od Gródka, gdzie obrona grobli była już niemożliwa. Bój stał się zawzięty, ale z każdą chwilą przybywało oddziałów moskiewskich i kozackich.
Wobec ogromnej przewagi hetman Potocki nakazał odwrót w kierunku na Mużyłowice i i Bruchnal ku Jaworowi. Był on bardzo krwawy. Było mnóstwo zabitych i rannych z obu stron.
Polacy trzymali się dzielnie, dopiero wieść o zbliżających się szybko nowych siłach nieprzyjacielskich spod Sądowej Wiszni oraz wieczorna mgła zmieniła spokojny odwrót w ucieczkę. Ta plotka okazała się być nieprawdziwa, ponieważ ku polskim wojskom zdążały posiłki w postaci oczekiwanego przez Potockiego pospolitego ruszenia szlachty. Przez nieszczęsną wieść oba polskie skrzydła poszły w rozsypkę.
Dopiero pod Bruchnalem Potocki z częścią polskich sił, które mu zostały, częściowo przywrócił spokój i starał się zmierzyć z wojskami kozacko-moskiewskimi. Walka w bramie bruchnalskiej była bardzo zacięta, ale ogromna i wciąż narastająca różnica sił dała zwycięstwo Moskali i Kozaków. Hetman podczas tej walki dał przykład niesamowitego męstwa i odwagi, a przed śmiercią uratowali go rotmistrz chorągwi tatarskiej Kruczyński oraz jeden z zaufanych żołnierzy, Modrzejowski.
Wojska Chmielnickiego goniły wojska koronne aż pod Jaworów, gdzie zaprzestały pogoni, zadowalając się niszczeniem i kradzieżą. Mieszkańców jak nie zabijały, to zabierały żywcem w niewolę.
Straty polskie po bitwie były bardzo dotkliwe, a w ręce zwycięskich Moskali i Kozaków dostał się cały tabor wojsk koronnych.
Po bitwie wojska kozacko-moskiewskie wróciły pod Lwów, opanowały Lublin i dotarły aż nad brzegi Wisły w okolicach Kazimierza i Puław.
Hetman Stanisław Potocki, stracił nadzieję na otrzymanie pomocy i zdany na własne siły, chcąc je uratować przed ostateczną zagładą w dniu 28 października 1655 roku poddał się królowi Szwecji Karolowi Gustawowi.

Spalenie Gródka i pogrom jego ludności przez wojska kozacko-moskiewskie okazało się być trwałe. Stary Gródek w późniejszym okresie nie był już nawet cieniem młodego Lwowa. Nigdy nie odzyskał swojego znaczenia. Zniszczony zamek, nie został odbudowany. Postawiony po wojnie drewniany, można nazwać warownią. W 1662 roku do Gródka przyjechali lustratorzy, którzy stwierdzili że na 78 domów katolickich na rynku spalonych zostało 56 a na ulicach na 82 domy aż 70.  Daje to obraz ogromu zniszczeń, jakie dokonały wojska kozacko-moskiewskie w mieście.
Na pocieszenie można dodać, że nie tylko Gródek został niemal zrównany z ziemią a prawie cała Ruś. Tam, gdzie wkraczały wojska Chmielnickiego, zostawała niemal goła ziemia, a potem nastawała bieda tych, którzy przeżyli najazd. Takiego bohatera czczą Ukraińcy.

Hetman Stanisław Potocki, po zakończeniu działań wojennych, chcąc choć trochę przyczynić się choć trochę do odbudowania miasta, w 1661 roku dokonał zapisu dla bractwa przy cerkwi w Gródku, pozwalając na odbudowę cerkwi i zapewne pokrywając nakłady na jej postawienie.

Za:
– Borawski P., Tatarzy w dawnej Rzeczypospolitej, Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1986,
– Podhorodecki L., Wazowie w Polsce, Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1985,
– Studio Wschód „Dotkliwa porażka pod Gródkiem Jagiellońskim”,
– Muzeum Pałacu Króla Jana III Sobieskiego „Modrzewski Andrzej h. Grzymała (zm. 1683)”,
– Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego towarzysza lekkiej chorągwi, ziemianina województwa bełzkiego, obejmujący dzieje Polski od roku 1648 do 1679 spółcześnie, porządkiem lat opowiedzi, 1850 r.,
– Tydzień  dodatek literacko-naukowy Kurjera Lwowskiego 1905, nr 47,
– Marcin Udziela (1863-1921) – historia miasta Gródka,
www.twojahistoria.pl,
www.kresymagiczne.pl .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *