Wsie należące niegdyś do klucza majątkowego hr. Karnickich zachowały wiele zabytków zwyczajowych i prawnych. Szczególnie dają się one zauważyć w Wołczuchach, wsi należącej do tego klucza, a położonej przy dawnym pocztowym gościńcu Lwów-Przemyśl, odległej o 10 km. Od historycznego miasteczka sejmikowego Wiszni.
W Wołczuchach był dwór z rezydencją dziedzica i zaścianek szlachecki. Z upadkiem pańszczyzny trwającej tam do około r. 1870, zachwiał się majątek Karnickich. Jak dwór tak i szlachta nie mogąc się przyzwyczaić do płatnego teraz robotnika, popadła w długi.
W zaścianku najdłużej zachowali swój charakter szlachecki „Korczaki” po mieczu i po kądzieli, mianowicie: Czołowscy, Pohoreccy i Geppartowie.
Hrabia wspomniany jest jeszcze dziś przez starszych włościan z wielkim szacunkiem, jako pan z pana, wielki, hojny i dobry. Jako opiekun miejscowej cerkwi gr. – kat. cerkwi doznawał specjalnego zaszczytu całowania pateny w czasie Mszy św., dla jego też rodziny znajdowały się tuż przy wrotach carskich ozdobne fotele. Lasy pańskie były obciążone na rzecz cerkwi serwitutem.
Karniccy pozbyli się Wołczuch wtenczas, gdy chłopi przestali już całkiem „chodzić na pańskie odrabiać”. Korczaki o wiele dłużej się utrzymali, i po nich jednak obecnie na miejscu brak potomstwa.
Po dworze pańskim i szlachcie zostało tylko wspomnienie wielkości, a tam gdzie dawniej wykrzykiwał tylko gumienny, czy inny funkcjonariusz dworski, stoją dziś zabudowania gospodarskie chłopów, których ojcowie odrabiali pańszczyznę.
Z czasem zanikły też karczmy o ciekawych nazwach jak: „Usterja”, „Wygoda”, „Hyclówka” i „Wsiowa”. Wszystkie one były własnością dworu. „Usteria” (Austerja) karczma z zajazdem i stajnią, gdzie dawniej, jak opowiadają były do zmiany pocztowe konie, dostarczane przez dwór. Stała ona na ustroniu, zdala od wsi, przy trakcie. „Wygoda” otrzyma nazwę swą stąd, że leżała przy skrzyżowaniu dróg, jednej wiodącej do wsi i trakcie szosowym Lwów-Przemyśl i była wygodna dla szlachty, jak i podróżnych. „Wydra” położona jest wśród bagnistych łąk i tam, jak powiadają, miało być sporo zwierząt ten nazwy, których cenne futerka kupował osiadły w karczmie kupiec-żyd. „Hyclówka” – położona na pagórku, gdzie jak powiadają starzy, zabijano psy i niszczono padlinę. Ostatnia „Wsiowa” czyli „Gospodarska” była najczęściej uczęszczana przez chłopów. W zwyczaju było, że każde wesele i zabawa musiała się tam odbyć, tam też łagodzono spory wynikłe wśród miejscowych chłopów, szlachcic bowiem rzadko kiedy do niej zaglądał.
Najwięcej stosunkowo można zebrać szczegółów o szlachcie, gdyż potomkowie jej dopiero niedawno, bo około 20 lat temu, porzucili niepraktyczne do pracy surduty, przystosowując się pod tym względem do pozostałych mieszkańców wsi. Reszta pozbyła się ojcowizn i przeniosła się do miast lub wyjechała do Ameryki. Zwyczaje ich niektóre zachowały się do tego czasu, a o wielu opowiadają jeszcze świadkowie stosunków z czasów szlacheckiej tej wsi.
I tak odmienne od dzisiejszego mieli spadkobranie, następstwem którego była pewnego rodzaju wspólność majątkowa. Zasadniczo najstarszy wiekiem obejmował majątek dziedziczny po ojcu, dziadzie. Po dojściu do lat (24) najstarszego syna, żeniono go „do domu” t. zn. „do ojczyzny” (ojcowizny). Gdy nie było synów, „przyjmowano” zięcia do córki najstarszej lub najmłodszej. Teraz syn albo zięć zastępował ojca (teścia) w gospodarce, która przechodziła na jego własność. Gdy było więcej braci, szli do służby państwowej (sąd, później kolej), z ojcowizny otrzymując spłatę zależnie od utargu, zazwyczaj od 100-200 reńskich. Taki sam los spotykał siostry z tem, że one mogły mniej wytargować. Gdy na ojcowiźnie została córka najstarsza, względnie najmłodsza, resztę sióstr odwiano wywali rodzice za życia lub testamentem. Szlachta sporządzała testamenty we dworze, być może, wobec hrabiego lub jego urzędnika.
Podobny zwyczaj zachował się i u chłopów z tem, że mężczyzna opuszczający ojcowiznę otrzymywał konia, pół wozu, pług i mniejszą sumę, bo najwyżej 100 reńskich, a dziewczyna krowę, wyprawę i najwyżej 50 reńskich, co najważniejsze jednak musiała dostać przynajmniej 5 sznurów korali, wartości dochodzącej nawet do 200 reńskich.
Przodkowie szlachty wołczuskiej służyli ongiś w kozakach nadwornych hrabiego. Za jakieś, bliżej nieznane zasługi zostali obdarzeni t. zw. łanem szlacheckim i innemi łanami ok. 80 morgów zwanym dziś „szlacheckim”. Ten ostatni utrzymywał się jako wspólna własność całej szlachty. Z biegiem czasu, w miarę jak szlachta pozbywała się swoich działek polowych, kupujący chłopi zyskiwali tem samem prawo do lasu. Następstwa tego są takie, że ostatni z „Korczaków” jeszcze dziś mający prawo do tej wspólnej własności, nie wie, jak daleko jego prawo sięga. Układ parcel jest w ogóle bardzo zagmatwany i nieregularny. Wynika to stąd, którzy kupowali to przygodnie i naiwnie. Charakterystyczny jest n. p. taki wypadek: Dominik Polański, schłopiały szlachcic kupił od Pohoreckiego za 1 garniec wódki (okowity) kawał lasu z sześcioma dębami znajdującemi się w głębi lasu. Sprzedającemu chodziło o to, aby Polański nie mógł nigdy drzewa wyrębać. Z czasem świadkowie tego aktu zeznali ten fakt przed sądem, który przyznał Dominikowi Polańskiemu parcelkę o powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych, położonych wewnątrz posiadłości Pohoreckiego. Dalszą właściwością wsi jest prawo wypasu łąk, polegające na tem, że do św. Jerzego (Jura) można było bezkarnie paść bydło po wszystkich łąkach.
Zwyczaje, których część tu opisałem, były wiernie utrzymywane do czasu, gdy dwór zostawał w posiadaniu Karnickich. Z chwilą, gdy ci wyzbyli się go, majątek marniał wraz z zabytkami, (pięknym pałacem, który już na kilka dziesiątek lat przed wojną posiadał elektryczne oświetlenie, wodociąg i prześliczny park pałacowy „Dębnik”) oraz zacierały się zwyczaje. Dziś zarówno po obszernych i starych dobrach Karnickich, jak i po uświęconych odwiecznie zwyczajach pozostało wspomnienie.
Do najbardziej charakterystycznych postaci wiejskich należał śp. Jan Jackowski b. długoletni naczelnik gminy Wołczuchy, popularnie zwany Łanwójt, później zasłużony djak i zachrystjan w parafialnej greko-kat. cerkwi w Wołczuchach, pamiętający jeszcze przedostatniego hr. Karnickiego.
Do zabytków wiejskich należy zaliczyć pomnik św. Jana na granicy gruntów wsi Wołczuchy i Rodatycze, pochodzący z r. 1800, gdzie są 4 tablice, 1 marmurowa, 3 wapienne, z tych 2 jeszcze do odczytania. Marmurowa nosi 4-wiersz pochwalny na cześć św. Jana opiekuna Wołczuch”:
Patronie Sławy, Sekretu i Skruchy
Cnót Twych pamiątkę czcząc wiernie
[Wołczuchy
A na Swym Groncie chcąc ie głosić
[trwale
Kładną tu Kolop Twej czci y Chwale,
Roku 1800
Na wapieniowej tablicy jest data wystawienia pomnika z nazwiskiem fundatora:
Remigius Felix de Karnia
Baro Karnicki
Statuam hanc lapideam condidit
Die 1-ma Augusti Anno r800.
napisane przez Piotra Chmielowskiego
Piotr Chmielowski, autor artykułu p. t. „Z przeszłości Wołczuch”, noszący nazwisko słynnego historyka literatury polskiej, jest wybitnym znawcą życia naszego ludu, a zachęcony przeze mnie podjął się skreślenia swych spostrzeżeń w szeregu luźnych artykułów, wykraczających w dziedzinę studiów regionalnych, dzisiaj tak żywo rozkwitających.
Dr. Przemysław Dąbkowski
Prof. U J. K.